Witam!
A oto i rozdział 2 zapraszam do czytania i komentowania
Hermiona wyszykowana i umalowana wkroczyła do Trzech Mioteł na spotkanie z przyjaciółmi. Rozglądając się po sali podeszła do baru.
- Jedno piwo kremowe- powiedziała do barmana. Odwróciła się zgarniając swoje zamówienie z blatu. Kątem oka dostrzegła rudą czuprynę siedzącą przy oknie, skierowała się w tamtą stronę.
-Cześć Ron. Gdzie Harry?- zapytała siadając naprzeciwko rudzielca
- Powinien zaraz być. - odpowiedział spoglądając za okno - O właśnie idzie.
- Cześć wam. - rzucił Harry zdejmując marynarkę - Jak tam Hermiona po wczorajszym?
- Skąd wiesz o wczoraj? - Zapytała zdziwiona brązowowłosa.
- A bo... - z zakłopotaniem na twarzy próbował się wytłumaczyć Harry - widziałem Cię jak byłem z Cho na spacerze.
- A co tak w ogóle u was słychać - zmienił sprytnie temat Ron
- Po staremu. Nawał pracy, wielu pacjentów. - Odpowiedziała zamyślona Hermiona - A u was?
- Ja pomagam Fredowi w Magicznych Dowcipach ciężko mu się pozbierać po śmierci Georga- powiedział rudzielec - Mi zresztą też.
- Zacząłem szkolenie aurorskie - rzucił z uśmiechem Wybraniec. - I planujemy ślub z Cho.
- Gratulacje - powiedzieli wspólnie Ron i Hermiona.
Całą trójką spędzili jeszcze trochę czasu wspólnie, dopóki brązowowłosa nie dostała wezwania do szpitala.
-Ja muszę lecieć ale umówimy się jeszcze kiedyś na takie pogaduchy - rzuciła przez ramię wychodząc.
Zdyszana i zmoknięta wpadła na oddział.
- Co się dzieje? - Zapytała Mary, która została na nocnym dyżurze.
- Stan pani Malfoy pogorszył się po podaniu leków, które doktor